Czterdzieści trzy stopnie Celsjusza. Zero cienia. Pustynia. I Uluru, święta góra Aborygenów. Czerwony monolit po środku pustyni. Wysokość około 300 metrów, obwód 8 kilometrów. Kolor zawdzięcza zawartości minerałów z tlenkiem żelaza. Prawdopodobnie Uluru jest częścią większej formacji skalnej, którą tworzy z Kata Tjuta, skałami leżącymi niedaleko. Uluru zawdzięcza swoje istnienie skałom, z jakich jest zbudowane – piaskowce prekambryjskie są na tyle twarde, że nie poddały się procesom erozji tak łatwo, jak otoczenie.
Zwiedzanie Uluru
Wstęp do parku wokół Uluru jest płatny. Uwaga! Wjechać tutaj można tylko w wyznaczonych godzinach. W Australii poruszanie się autem z wypożyczalni nocą jest zabronione i karane. Pamiętać także warto o zabraniu ze sobą wody, nakrycia głowy, a najlepiej uzbroić się w siatkę jak do łapania motyli i założyć ją sobie na czapkę czy kapelusz tak, aby chroniła nam twarz i uszy. Na pustyni rządzą muchy. Nie są groźne, nawet nie gryzą, ale ich celem – zdaje się życiowym – jest dostać się do nosa, ucha i oka. Mówiąc kolokwialnie szlag człowieka trafia, jedynym miejsce chroniącym przed nimi jest wnętrze samochodu, ale siedzenie w aucie, gdy na zewnątrz jest ponad czterdzieści stopni grozi śmiercią. Żadne pryskacze antyowadowe nie działają. Siatka lub zakupiony w miasteczku kapelusz z sznurkami z drewnianymi kołeczkami, które przy ruszaniu głową pomagają w odpędzaniu much. Więcej informacji odnośnie parku na stronie https://parksaustralia.gov.au/uluru/
Uluru przez Aborygenów traktowana jest jak święta góra, a u jej podnóża znajduje się sporo malowideł ściennych wyrażających wiarę autochtonów w moc tej skały. Sami Aborygeni nie należą do najurodziwszych. Niscy, bardzo ciemna skóra, włosy jak by piorun strzelił, szeroki nos, ostre rysy twarzy. Nie mieli łatwo w swej historii. Pierwsi biali osadnicy zapragnęli Australii dla siebie, poczęstowali Aborygenów alkoholem i dziś lud ten klepie biedę i popada w alkoholizm. Smutne…
Dojazd i nocleg Uluru
Wycieczka na pustynię to kilka godzin w samolocie z Sydney i doba spędzona na terenie Aborygenów – zdjęcia o zachodzie słońca, zdjęcia o wschodzie słońca i powrót do miasta. Wydawać by się mogło, że nie warto, ale widok tej góry wynagradza obcowanie z muchami, skwar i godziny w samolocie.
Na stronie podanej wcześniej można znaleźć również informacje związane z noclegiem. Na środku pustyni nie ma dużego wyboru, a nocleg sporo kosztuje. Warunki są po prostu ok. Śpi się na piętrowych łóżkach, prysznic bierze się w zbiorowej myjni, a płaci się jak za dobrej klasy hotel. Jest to miejsce wyjątkowe, a przyroda niesprzyjająca budowaniu kompleksów dla hotelowych wielbicieli.